Wiadomo już, że smartfony zrewolucjonizowały świat. Np. szef może robić nam wyrzuty, że nie sprawdziliśmy w piątek o północy mejla, mówiąc, że przecież mieliśmy dostęp do poczty poprzez telefon. Ponadto facebook jest cały czas w zasięgu ręki i ludzie są tak zajęci rozdzielaniem lajków, że przestali ze sobą rozmawiać w realu. O ciągłym robieniu zdjęć i filmów nie warto nawet wspominać...
Pojawił się jednak nowy wynalazek, który ma szansę sprawić, że smartfon odzyska chociaż część swojej reputacji urządzenia ułatwiającego codzienne funkcjonowanie. Jak zwykle z pomocą pospieszyli amerykańscy naukowcy. No, może nie naukowcy ale wynalazcy. W Stanach pojawiło się niedawno urządzenie o wdzięcznej nazwie Breathometer (miernik oddechu).
Jest to niewielki gadżet, z łatwością mieszczący się w kieszeni, który po podłączeniu do smartfona mierzy poziom alkoholu w wydychanym powietrzu. Nie trzeba żadnych specjalnych przejściówek- urządzenie podłącza się do telefonu przez port audio (jack), który standardowo występuje we wszystkich modelach smartfonów. Występuje też droższa wersja bezprzewodow. W obud przypadkach wymagane jest tylko zainstalowanie aplikacji, która obsługuje Breathometer. W przypadku wykrycia alkoholu w wydychanym powietrzu program wskaże nam ile promili mamy we krwi oraz podpowie ile czasu musi minąć nim z powrotem znajdziemy się na „poziomie zerowym” - tzn. kiedy znowu będziemy trzeźwi. Breathometer nie ma ustnika, więc może być swobodnie używany przez wiele osób. Gadżet ten pomoże ustalić czy np. w „dzień po” nadajemy się już do prowadzenia pojazdu.
Urządzenie w wersji podstawowej zostało wycenione na okrągłe 50 dolarów, w wersji bezprzewodowej jest dostepne za 100 dolarów. Sądząc po tym jakich kosztów Breathometer potencjalnie pomaga uniknąć nie wydaje się to być wygórowana cena. Na razie producent podłączanego do telefonu alkomatu nie prowadzi sprzedaży swojego produktu na rynku polskim.
Autor: FARUK