W XIX wieku pewien przedsiębiorczy Amerykanin zarobił, jak to się mówi, forsy jak lodu na… handlu lodem. Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać nieco dziwne ale kiedyś ten rodzaj handlu potrafił przynosić krociowe zyski.
Szalony plan
Często bywa, że kiedy ludzie słyszą o czyichś śmiałych planach to pukają się w głowę i dają do zrozumienia, że w ich opinii ewentualna próba realizacji owych planów zakończy się niepowodzeniem. Nie inaczej było w przypadku Frederica Tudora, pochodzącego z Bostonu przedsiębiorcy, który w XIX wieku postanowił, jako pierwszy, handlować lodem pochodzącym z zamrożonych zimą jezior i rzek północnej Ameryki. Tudor chciał robić coś czego nikt wówczas nie robił czyli dostarczać lód do miejsc o gorącym klimacie, np. na francuską Martynikę. Według jego relacji mieszkańcy Bostonu uznali jego plan za szalony. Jego ojciec z kolei powiedział, że pomysł na handel lodem jest „dziki i zgubny”. Tudor nie dał się jednak odwieść od swojego zamysłu ponieważ był święcie przekonany, że jego pomysł na biznes się sprawdzi. Rozumował w prosty i logiczny sposób – tam gdzie panuje gorąc ludzie będą ochoczo kupować jego lód np. po to by schładzać nim napoje (nie było wtedy jeszcze lodówek ani zamrażarek). Jednak nie tylko Bostończycy i jego ojciec uważali pomysł na handel lodem za niepoważny. Również właściciele statków transportowych krzywo patrzyli na ideę Tudora i nie znalazł się żaden taki, który by zgodził się transportować swoją jednostką jego lód.
Konne sanie
Tudor jednak nie dał za wygraną i zakupił własny statek. Na jego pokładzie przetransportował na Martynikę 130 ton lodu co przyniosło… straty. Ma miejscu nie było gdzie przechowywać lodu i w większości się on rozpuścił zanim został sprzedany. Po tej lekcji Tudor zaczął budować w miejscach, do których eksportował lód, specjalne przechowalnie. Odkrył on także, że trociny doskonale nadają się do powstrzymywania topnienia lodu w związku z czym zaczął je wykorzystywać. Po wprowadzeniu tych usprawnień biznes Tudora zaczął przynosić pierwsze zyski. Bostoński biznesmen zyskał klientów m.in. w Nowym Orleanie. Jednak lodowe przedsięwzięcie ruszyło na dobre dopiero gdy do pozyskiwania lodu Tudor zaczął wykorzystywać specjalne urządzenie opracowane przez jego współpracownika Nathaniela Wyetha - konne sanie o dwóch płozach tnących lód.
Urządzenie to usprawniło proces pobierania lodu (który wcześniej odbywał się przy użyciu przez robotników ręcznych narzędzi) i umożliwiło pozyskiwanie jednakowych lodowych bloków, które można było w transporcie układać blisko siebie co minimalizowało topnienie. W 1833 Tudor przetransportował 180 ton lodu w blokach z Bostonu do Indii. Po 4-miesięcznym rejsie większość lodu dotarła do celu nie rozpuściwszy się. Rynek indyjski jak i również inne odległe od Ameryki rynki (m.in. chiński i australijski) okazały się być dla Tudora prawdziwą kopalnią złota. Przedsiębiorca z Bostonu dorobił się na handlu lodem milionów. Gdy umierał w wieku 80 lat miał forsy jak lodu.
Autor: FARUK