Mojito, jest obecnie najbardziej rozpoznawalnym koktajlem i nie ma co się temu dziwić. Jest orzeźwiające, ciekawe i dopracowane. Jednak to Mojito, które znamy z polskich barów różni się znacznie od swojego kubańskiego protoplasty. W jaki sposób to robią na wyspie jak „wulkan gorącej” zdradza nam nasz prywatny szpieg Krystian W.
Po pierwsze pokrojonych limonek nie ugniata się mudlerem w szklance, ten bardzo seksowny rytuał zastąpiony jest prostym nalaniem już wyciśniętego soku limonowego. Wbrew temu co sądzi się w naszym kraju, cukier brązowy nie jest synonimem trzcinowego. Na Kubie używa się w pełni oczyszczonego trzcinowego, który w kolorze jest biały. Użycie brązowego jest wykładnikiem niższej klasy lokalu.
Co do mięty to używana jest najbardziej popularna w Ameryce Łacińskiej hierba buena, bardzo delikatna w aromacie odmiana. Mimo iż jest mało intensywna, nie wrzuca się do szklanki jej kilkunastu dużych liści tylko jedną gałązkę. Najpierw jednak na jej dolnej części zawiązuje się supełek, który ściska się dwoma palcami.
Lód używany jest w kostkach, gdyż kruszony za szybko się roztapia rozwadniając koktajl. Na Kubie rum starzony pije się czysty, do koktajli, czyli i do Mojito wykorzystywany jest bezbarwny, niestarzony. Oczywiście odrobina wody gazowanej na wierzch, a na końcu ciekawostka - kilka kropli Angostura Bitter.
Na koniec ciekawostka o Pińa Coladzie. Robi się ją z wody kokosowej z odrobiną miąższu, bez mleka, i zawsze w wersji bezalkoholowej. Po podaniu gość sam wlewa sobie tyle rumu ile chce. Co kilka metrów stoi na barze butelka rumu gotowa do użycia.
Krystian W.