Nasz przyjaciel Karim Bibars, barman, zwycięzca polskiej edycji największego rumowego konkursu na świecie jakim jest Bacardí Legacy Global Cocktail Competition i wykładowca w Międzynarodowej Szkole Barmanów i Sommelierów miał okazję w ostatnim czasie odwiedzić stolicę Wielkiej Brytanii. Przy okazji przygotował mały przegląd tamtejszych cocktail barów. Pierwszą część relacji możecie przeczytać tutaj.
Nightjar
Wycieczki po londyńskich barach nie można uznać za kompletną, bez wizyty w jednym z najbardziej utytułowanych lokali świata, Nightjar. Tego miejsca nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, gdyż jego marka rozpoznawana jest na całym świecie. Po wejściu do lokalu wita nas host, prośba o miejsca przy barze spotyka się z odmową i usiedliśmy przy stoliku. Hostessa miała zapytać barmanów czy będziemy mogli przesiąść się do baru, czego nie zrobiła. Kelner wita nas szklankami z wodą i popcornem. W tym miejscu nastąpiło pierwsze rozczarowanie, stolik przy którym zostaliśmy usadzeni był brudny i kiedy oparłem się o niego, miałem problem z odklejeniem rękawa. Na domiar złego, woda którą nas uraczono podana została w brudnych szklankach. Ehh, dobrze że chociaż popcorn jest! No właśnie, jest, i to wszędzie.. Na podłodze, krzesłach, stolikach, fotelach! Ok, to w końcu NIGHTJAR. Może koktajle wynagrodzą to pierwsze, bardzo niekorzystne wrażenie. Oczywiście prezentacja koktajli na najwyższym poziomie, wygląd jak z ich słynnego Card Deck Menu. Jednak i w tym miejscu nie jest zbyt dobrze, o ile moja wariacja na temat Zombie jest niczego sobie to koktajl mojej ukochanej śmierdział. Tak, ŚMIERDZIAŁ. Winę za to ponosi drewniane pudełeczko wysypane bliżej nieokreślonym ciałem stałym które to przy pomocy palnika zostało podpalone. Całość miała dodać delikatnego aromatu dymnego, i wszystko by było ok, gdyby nie fakt że pudełeczko to podpalone zostało już pewnie setki razy i zamiast delikatnego zapachu dymu, czuć było intensywny odór smoły (podobny do niemytego bardzo długo piekarnika/grilla). Atrakcji jednak nie koniec- kelner zapytany czy może jednak uda się zapytać barmanów o miejsca przy barze odpowiedział że są zajęci i nie będą w stanie zapewnić nam wystarczająco dobrego serwisu! Ok... Gdyby nie fakt że na wizytę w Nightjar wybraliśmy niedzielne popołudnie i lokal był w połowie pusty, byłoby to w pełni zrozumiałe, lecz niefortunnie usadzono nas przy wejściu za bar, więc idealnie mogliśmy zaobserwować czym jeden z barmanów był tak bardzo "zajęty" - swoim telefonem! Kolejny wynosił śmieci, rozsypując trochę z nich na nasze buty przy okazji. Zniesmaczeni, szybko opuściliśmy bar nr.3 na świecie... Pierwszy raz wychodząc z lokalu byłem aż tak zawiedziony, wręcz smutny. To tak jakbym się znowu dowiedział że św. Mikołaj nie istnieje.
White Lyan
Po tym przykrym doświadczeniu udaliśmy się do White Lyan, ojczyzny koktajli RTD (Ready to drink) stworzonej przez Ryan Chetiyawardana a.k.a. Mr. Lyan, który dzięki tej koncepcji bardzo szybko zdobył uznanie na międzynarodowej scenie barowej. Bar bez lodu i owoców! Bar bez butelek z alkoholem. Za to z arcyciekawym menu! Po wejściu do lokalu ukazuje nam się dosyć ascetyczna przestrzeń, przypominająca raczej klub grający techno do późnego poranka niż jeden z najlepszych koktajlbarów na świecie. O ile wystrój nie przypadł mi do gustu, to koktajle jak najbardziej. Bardzo ciekawe kompozycje smakowe, przygotowane wcześniej i schłodzone do upragnionej temperatury. Momentalnie zostaliśmy usadzeni przy naszym stoliku. Smaczne, minimalistyczne. Obsługa sympatyczna, bez zadęcia, dosyć luźny serwis, taki jak klimat lokalu. Sącząc koktajle powoli powracał nam humor po wcześniejszym rozczarowaniu.
Beaufort Bar - Savoy Hotel
Kolejny dzień upłynął nam pod znakiem barów hotelowych. Pierwszy z nich to Beaufort Bar w Hotelu Savoy. Idąc jedyną ulicą z prawostronnym ruchem w Londynie dochodzimy do przepięknego wejścia luksusowego hotelu. Idąc do baru mijamy oszałamiające wnętrza. W końcu dochodzimy do upragnionego miejsca, baru w Savoy'u. Siedząc i wybierając koktajle onieśmiela nas fakt kto raczył się napojami w tym miejscu, lista znanych aktorów, pisarzy, polityków ciągnie się w nieskończoność. Historia tego miejsca jest poniekąd onieśmielająca. Jednak nie na kontemplacje przeszłości tu przyszliśmy. Za pięknym barem uwija się dwóch bardzo miłych i niezwykle eleganckich barmanów, wspiera ich Polak, jeden z dwóch polskich barbacków w Savoyu. Serwis świadczony przez tych dżentelmanów stoi na najwyższym poziomie. Dokładnie jak koktajle które serwują, ponadczasowa klasyka z delikatnym nowoczesnym twistem. Czas umilała nam świetnie wpasowana w klimat lokalu muzyka grana na żywo.
Artesian Cocktail Bar
Ostatni ale nie na końcu, Artesian. Bar znajdujący się w hotelu Langham, wielokrotnie uznawany za najlepszy bar na świecie. Mimo że osoby odpowiedzialne za sukces tego miejsca już tam nie pracują, to jednak kolejny obowiązkowy przystanek w koktajlowej wycieczce po Londynie. Wnętrze samego hotelu ciekawe, choć kontrowersyjne w niektórych przypadkach. Dochodząc do baru, rzuca się w oczy brak krzeseł barowych, zasiadamy więc przy stoliku. Po wyborze koktajli, z menu inspirowanego surrealizmem, na naszym stole wylądowała woda i orzeszki. Te orzeszki zasługują na uwagę gdyż jako fan, wszelkiego rodzaju orzechów podanych w każdej formie, stwierdzam że były to najlepsze orzeszki na świecie! Po takiej przekąsce już byłem usatysfakcjonowany wizytą w najlepszym barze na świecie, ale przecież nie za orzeszki otrzymał ten tytuł (chociaż mógłby). Serwis na najwyższym światowym poziomie, i mimo drobnych problemów technicznych z lądowaniem wielkiej mrówki na stoliku, byliśmy pod wielkim wrażeniem! Tak powinna wyglądać obsługa kelnerska. Koktajle same w sobie nie zostawały w tyle! Świetnie zbalansowane, interesujące połączenia. Angażując pijącego w interakcje z naczyniem, Alex i Simone sprawili że mimo pięciogwiazdkowego sznytu, bar sam w sobie jest świetnym miejscem do spędzania czasu. Mimo że gwiazd już w nim nie ma, Artesian robi wrażenie.
Siedząc w samolocie powrotnym do Warszawy, zastanawiałem się na czym polega fenomen tego miasta. Czy faktycznie londyńskie bary tak bardzo odbiegają poziomem od naszych? Długo się nad tym zastanawiałem (równie długo jak pisałem te słowa) i doszedłem do wniosku że trochę nam jeszcze brakuje. Polskie bary potrzebują jeszcze czasu żeby znaleźć się na poziomie najlepszych barów w Londynie, to fakt. Jednak w moim odczuciu, najlepsze polskie bary, z powodzeniem zawojowały by londyńską scenę barową. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby w końcu mówiono o nas głośno, więc nie obrażajmy się na to że nie ma polskich barów w rankingach, będą. I coś mi podpowiada że to nastąpi szybciej niż się niektórym wydaje...
Autor: Karim Bibars
Pierwszą część przeglądu Londyńskiej sceny cocktail barów znajdziecie tu.