Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Impreza się rozkręca, a alkohol na wyczerpaniu. Ale co to za problem, wystarczy skoczyć do sklepu. Niebawem możemy być zmuszeni do lepszego planowania zapasów. Albo ciągłego patrzenia na zegarek. Jak podaje Fakt.pl samorządy miast forsują kolejne ograniczenia dla sklepów monopolowych.
To ma być sposób na zlikwidowanie pijackich awantur w centrach miast. Związek Miast Polskich chce w tym tygodniu ustalić i zgłosić rządowi propozycje zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. W tej chwili wiąże ręce samorządom.
Jak dokładnie wygląda pomysł zmian? Chodzi o to, żeby rada miasta lub gminy mogła narzucić godziny, w jakich są otwarte sklepy z alkoholem. Tak, by nie były otwarte całą dobę. Pojawił się też pomysł rejonizacji. Ograniczenia nie objęłyby całego miasta, a tylko najbardziej niespokojne punkty. Samorządowcy rozważają też zaostrzenie kar. Koncesję miałby tracić nie konkretny przedsiębiorca, a sama lokalizacja. Są jednak wątpliwości, czy takie zmiany nie naruszają przepisów o działalności gospodarczej.
Nikt też nie zapytał o zdanie przedsiębiorców, którym zdecydowanie się to nie podoba. Jak mówią, wszystko jest sterowane przez mieszkańców centrum, którzy narzekają na hałasy. A przecież taka jest specyfika tego rejonu miasta. Pomysłu nie popiera również Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji. Zdaniem jej szefa, Marii Andrzeja Falińskiego, to powrót do czasów, gdy wódka była na kartki. I wcale nie zmniejszyło to jej spożycia. Zamiast kolejnych restrykcji powinno się zadbać o lepszą edukację i kontrolę.
Propozycje zmian trafią do Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Ta może, choć nie musi, przekazać je Ministerstwu Zdrowia. Projekt ma też trafić do posłów. Pewnie już w nowej kadencji.
Źródło: Fakt24.pl